Nie wiem czy to co się wydarzyło wyniknęło z mojej niewiedzy, głupoty czy po prostu z braku wyobraźni, ale niech to będzie przestrogą dla wszystkich, którzy mają pływające NF!
Wybrałem się z moją Artą poćwiczyć aportowanie z wody. Był to pierwszy wypad nad zalew po naszym przyjeździe do Niedzicy. Dotarliśmy na plaże, gdzie było wydzielone kąpielisko takimi oto sznurami z bojek
Aport poszedł kilka razy w zupełnie innym kierunku niż to wspomniane kąpielisko, Arta pokonywała coraz dłuższe dystanse i bez żadnych problemów aportowała kija, którego jej rzucałem. Poszedł kolejny aport, Arta wpadła za nim do wody z typowym dla niej entuzjazmem, była lekka fala... i teraz nie wiem czy straciła aport z pola widzenia, czy po prostu te bojki wydały jej się atrakcyjniejsze, ale na sekundę spojrzała w kierunku sznurów, na kolejna sekundę w stronę aportu i zrobiła nagły zwrot w kierunku kąpieliska. Ja, nieświadomy jeszcze tego co się za chwile wydarzy, próbowałem ja nakierować na aport, ale zupełnie mnie olała, podpłynęła do bojek, chwyciła w zęby i koniecznie chciała przynieść te bojki na brzeg, ale (i tu zonk) bojek nie dało się ruszyć z miejsca... Ja nadal nie przeczuwając niczego mówię do żony, „zobacz jaka głupia, boje chce wyciągnąć na brzeg...” Arta jednak ciągle usiłowała ruszyć sznury z miejsca, w pewnym momencie pisnęła i zaczęła się nerwowo szarpać ciągle trzymając w pysku boje, nagle zaplątała się w ten sznur i zaczęła piszczeć na maksa, wtedy do mnie dotarło co jest grane!!! Arta była daleko, na wodzie o głębokości ok. 7 metrów, nie było czasu na wołanie o pomoc, ba, nie było nawet czasu żeby pozbyć się ubrania, każda sekunda mogła zdecydować o najgorszym! Do dziś nie wiem jakim cudem do niej dopłynąłem, bo ja z pływaniem mam niewiele wspólnego, ale jakoś się udało, wyrwałem jej bojke z pyska (do samego końca trzymała ją w zębach), odplątałem z tego sznura i odepchnąłem w stronę brzegu i na szczęście dopłynęła resztkami sił i wyczłapała się na plażę. Ja już musiałem wracać do brzegu po tych sznurach bo pomału dotarło do mnie gdzie się znajduję, poza tym odezwało się moje kilkuletnie palenie papierosków i nie miałem już siły :/
Natychmiast jak wyszedłem z wody poszedł kolejny aport żeby Niufa się nie zraziła (nie wiem, tak mi to przyszło do głowy, bałem się żeby jakiejś traumy nie złapała czy czegoś w tym stylu) na szczęście Arta olała zaistniałą sytuację i dalej pełna entuzjazmu aportuje do dzisiaj.
Nikomu nie życzę przeżyć tego co ja przeżyłem w momencie, kiedy sobie uświadomiłem co się dzieje i co się może za chwile stać jak czegoś nie zrobię. Chyba nigdy w życiu nie byłem tak spanikowany, na szczęście moją panikę udało mi się w porę opanować, jedno jest pewne, zanim puszczę kolejny aport 5 razy się zastanowię i przeanalizuje wszystkie możliwe scenariusze!
|