Strona główna | Mapa serwisu |

                         "Do serca
               przytul psa..."
Wodowstręt
www.wodolaz.prv.pl > ech ta Niufa... > Wodowstręt

"Wodowstręt"

W piątek zapadła decyzja – jedziemy pływać z naszą Niufą! (tu muszę dodać, że to było jej pierwsze pływanie). Zapakowałem całą rodzinkę do samochodu i ostro grzejemy nad wodę :) Po ok. 20 minutowej mordędze w nagrzanym samochodzie dojechaliśmy wreszcie na miejsce. No, myślę sobie, muszę być czujny, bo jak wypuszczę mojego Wodołaza z fury a ten zobaczy wodę to pewnie nie będę mógł nad nim zapanować. Mówię do żony, Ania, trzymaj dziecko żeby Arta go nie stratowała biegnąc do stawu. Kurcze, żeby tylko chciała wyjść z wody. Całą drogę kombinowałem jak ją do tego wyjścia namówić. No ale dobra, coś wymyślę, najważniejsze, że już jesteśmy, więc niech się wyszaleje.
Otwieram drzwi od samochodu (cały czas czujny, zwarty i gotowy żeby ją powstrzymać przed szaleńczym biegiem do wody, no wiecie... żeby sobie łap nie połamała w ferworze ;)), Arta wylazła ospale, rozejrzała się, wysikała i patrzy na mnie. Myślę sobie, dobra, nie kuma o co chodzi, no bo niby skąd, pierwszy raz jest nad wodą, ok., pokażę jej o co biega. Zaprowadziłem ją nad brzeg, no to się napiła i znowu patrzy na mnie tym swoim rozbrajającym wzrokiem. Hmm... mam! Ponieważ Arta UWIELBIA wszelkiego rodzaju badyle, gałęzie itp. (nie ma szans żeby przeszła obok jakiegoś patyka obojętnie) opracowałem szyderczy plan jak zwabić ją do wody :). Znalazłem kijaszka, Arta oszalała :) Myślę sobie, mój plan działa :) no to dawaj z kijaszkiem w stronę wody, Arta za mną, jak zwykle niesamowicie napalona na badyla, już jesteśmy przy brzegu, Arta szaleje, za wszelką cenę chce zabrać mi kija, no to ja tego kija do wody iiiiiiii Arta się odwróciła i poszła szukać innego badyla :( No nie, zaraz mnie coś strzeli, muszę zapalić :( Puszczając dymka pomyślałem, że chyba nie ma innego wyjścia, muszę wejść do wody i pokazać jej o co kaman, wcale nie miałem na to ochoty, bo nie zabrałem żadnych ciuchów na zmianę, ale czego się nie robi... No to ok., włażę do wody :/ O! Arta zaciekawiona podeszła do brzegu, myślę sobie, jest dobrze, podeszła iiiii... zainteresowała się kumkającą żabką na brzegu :/ Moja żona już prawie tarza się ze śmiechu, ale ja się nie poddaję! Dawaj wodorosty w łapę i nęcę mojego Wodołaza. Podeszła, powąchała wodorosty i chcąc je złapać zamoczyła przednie łapy. Jeeeeest! No dobra, ale zamiast iść dalej stoi jak to ciele i na mnie patrzy :( Złapałem ją pod pachy i delikatnie wciągam do wody, już są w wodzie 4 łapy, ja prawie krzyczę z radości, Arta stoi. Hmm...ok., pokaże Ci, że umiesz pływać, znowu ją pod łapy i delikatnie „puściłem” w stronę głębi jak łódkę z kory, PŁYNIE!!!!!!!!!! ANIA, ZOBACZ!!!!!!!! (krzyczę do żony) Ta aż wstała, gdyby nie uszy to śmiałbym się dookoła gęby :) Arta przepłynęła jakieś 3 metry i wróciła na brzeg :( No nie, zaraz mnie krew zaleje! Znowu wodorosty w łapę i znowu ta sama historia. Trzeci raz wejść do wody już nie chciała :(
Wróciliśmy do Łodzi :(

Ja jednak myślę sobie, no dobra, to jej pierwsze pływanie, na pewno kolejne będzie wyglądało dużo lepiej, a gdzie tam :( w niedzielę, już sam, bez rodzinki, znowu zapakowałem ją w samochód, po drodze zgarnąłem brata i pojechaliśmy „pływać”. Tym razem przynajmniej po jakiś 15 minutach mojego stania po pas w wodzie i po kolana w mule sama weszła do wody, znowu musiałem „puszczać łódki” :( 2 razy przepłynęła jakieś 3 metry i wyszła na brzeg :( Nie muszę dodawać, że brat, wysłuchawszy po drodze moich opowieści jakimi to wspaniałymi pływakami są Wodołazy, że ratują ludzi itp., zwijał się na brzegu ze śmiechu widząc mojego „wodowstręta” :/
Kolejna porażka :(

Tak sobie myślę, że może powinna jechać nad wodę z innym psem, który lubi pływać, może inny psiak „namówiłby” ją do zabawy w wodzie...
Zwróciłem się z prośbą o pomoc do znajomej, która prowadzi
Szkołę przewodników psów i z racji tego zna różne sztuczki, dzięki którym jest w stanie zrobić wszystko z każdym psem :) i co ważne ma pływającego Labradora, czy nie zechciałaby przejechać się z nami. Zgodziła się.  Tym razem wybraliśmy się nad wodę z wytrawnym pływakiem Ciachem Ciacheckim, który jak pada deszcz to się kąpie w lecących kroplach ;)
I udało się! :) Arta poszła za min do wody i PŁYWAŁA :D Normalnie „szła” za Ciachem jak u-bot ;) Co prawda popływała jakieś 15 minut i wyszła z wody (niestety brzeg był dość wysoki i wchodzenie jak i wychodzenie z wody sprawiało Arcie trudność), ale to i tak sukces :)
Już jest dobrze :)

Kolejne pływanie wyglądało już zupełnie inaczej, pojechaliśmy całą rodzinką do Sulejowa i tam Arta naprawdę zaczęła sama pływać. Najpierw podeszła do brzegu, zamoczyła łapy, coraz głębiej, głębiej iiii... POPŁYNĘŁA, ku mojej niesamowitej radości :)
Ale i tym razem nie trwało to zbyt długo.
(To fotki z tego pływania)

 

W między czasie zwróciłem się z taką samą prośbą (a właściwie z pytaniem „co robić?”) do właścicieli pracujących w wodzie Nowofundlandów
 
. Tutaj dostałem mnóstwo cennych rad i zaproszeń do wspólnego pływania z innymi Niufami. Ponieważ już widziałem, że dla mojej Arty najlepszym bodźcem jest inny pływający pies, postanowiłem skorzystać z zaproszenia i wybraliśmy się na pokaz szkolenia psów do ratownictwa wodnego w Skierniewicach.
No jak Arta zobaczyła inne Niufy wskakujące do wody to już nie było, że to „wodowstręt” albo „lądołaz” ;) Tak się nakręciła, że nawet aportowała z wody, czym wprawiła mnie w osłupienie!

Od tego momentu jestem pewien, że mam Wodołaza :)
Teraz Arta wysiadając nad wodą z samochodu pędzi do brzegu i rwie się do wody, aportuje z wody bez żadnych problemów i co najważniejsze, widzę, że sprawia jej to przyjemność :)


Kopiowania oraz przetwarzanie wszelkich materiałów z tej strony bez zgody i wiedzy autora zabronione.
Copyright by Jacek Dębski. All rights reserved.
niufa 2007
>((('> JaCool <')))< ©